Relacja Spartan Race Svit 2017

20 lut, 2017, 6 komentarze


Godzina 2:30 budzik ruszył do ataku. Jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy się wyspały przed biegiem i szczerze wątpię, że kiedyś to nastąpi. Twarz pod zimną wodę, szybka kawa, jakiś jogurt na stojąco i -„Ana to wezmę kawę…. Ty poczekaj kolejka na macdrive? Co jest, o 4 rano?? To nie czekam”. Nie czekała, a kawę na drogę ogarnął Piotrek .

Miejscówka już standard - parking przy Stomilance (taki jakby bar mleczny i jadłodajnia w jednym). Ekipa SRTG zajęła miejsca i o 4:03 ruszyliśmy. Svit, nasz cel a przed nami 280 km jazdy, także gdy zgasły światła większość z nas udało się do krainy snu…

Kilka godzin później…

W miarę wyspani, posiłek zapodajemy, dyskutując przy tym żarliwie;) Ja, Gruszka i Krzysiu zajmujemy miejsce na tyłach - taka drużynowa trójca świrów. Zaczęliśmy dyskusje o HH, a o której, a ile trwa itd. i doszliśmy do wniosku tak dla żartu, że w naszym przypadku to możemy tylko uczestniczyć jak na razie w AA ;-))


Dotarłszy na miejsce, całą ekipą uderzyliśmy na pobliski hotel w celu wiadomym;-) Już bez żadnych obciążeń ruszyliśmy po nasze pakiety startowe. Niby nie zimno a jednak piździ ;-) i ślisko, że Gruszce nogi fiknęły i prawie kozaki pogubiła;-), a że Marta równowagę ma w małym paluszku to zachowała spokój i wyszła z tego bez szwanku;-)

Byliśmy na miejscu dość wcześnie (7:30), dlatego emocje narastały z minuty na minutę. Przebieranko w busie na szybciora i no właśnie…kojarzycie filmy gdy grupa bohaterów wychodzi z budynku, który zaraz eksploduje, krokiem pewnym w tempie zwolnionym i żeby była jasność żaden odłamek nawet ich nie draśnie;-)? Tak właśnie wyglądaliśmy jak szliśmy;-)

Dzięki koszulkom byliśmy dobrze widoczni o czym przekonaliśmy się pod sceną…Dobra nuta to i rozgrzewka szła jakoś tak w rytm. Tak nas poniosło z bujaniem, że nawet TV nam nie darowała, a co? Mieliśmy te swoje 5 minut;-) Wywiad przeprowadzili, a nasi manekin challenge za plecami zaliczyli. Bartek, nasz wodzu dokończył rozgrzewkę na scenie, z której również skorzystali obecni tam zawodnicy. Czas gonił, wiec na linie startu Spartanie!!!

Selfie grupowe  i poszły dziki orać trasę;-)




Początek wiadomo nie za prosto, do przebycia wzniesienie dość konkretne. Jesteśmy przyzwyczajone do biegania w śniegu po kolana, dlatego akurat tutaj nie miało to dla nas znaczenia. 7,7 km i 22 przeszkody. Trasa fajna, jedynym minusem było oblodzenie ale wiadomo to nie Palma de Jałowce  więc…

Aby tradycji stało się za dość ja leciałam z Krzychem, a Gruszka z Benią. Biegnąc, jedyną wracającą jak bumerang frazą było „Musze zaliczyć Monkey Bar A”. I proszę, jest, stoi, czeka, woła.

Dziwne uczucie widząc tą wypolerowaną bestyjkę. Mieszanka strachu z radością, że może właśnie tym razem „domek” będzie mój. Dzięki sile walki i koncentracji bestia została pokonana przez nas jak i wszystkie przeszkody (no dobra rzut oszczepem to jedyne burpees).

Na trasie pojawiły się 3 nowe przeszkody, nie powiem ciekawe, ale nie były one dla nas żadnym wyzwaniem już. Mimo wszystko poziom wytrenowania wzrósł przez ten martwy biegowy okres. Trasa i widoki sympatyczne, ludzie przyjaźni, więc czego chcieć więcej? Meta, medal banan, kompot i radość z dobrych czasów w klasyfikacji ogólnej spowodowała, że miejsce zmęczenia i odczuwalnego chłodu zajęła ogólna euforia jak i chęć świętowania pierwszego startu w sezonie 2017.


Ten start był dla nas przełomowy tak osobiście jak i jeśli chodzi o grupę SRTG Dębica, z która z przyczyn chorej polityki i zachowań tzw. Lidera grupy (jest tu oczywiste, że nie mamy na myśli Bartka), nie możemy się już z nią więcej utożsamiać, także  jak widzicie świadczy to tylko o tym, że sprawa jest poważna ale…nie ma tego złego, tak? Czekajcie cierpliwie, bo wkrótce artykuł o całej sytuacji na pewno się pojawi i nie będzie napisany w formie bajki na dobranoc, a raczej John Wick wersja pisemna;-)


 


 


Drugie oblicze wojownika cz.II

16 lut, 2017, Brak komentarzy


- „Gruszka łotrze;-) łobuzie ty jeden, no dobra i ja z tobą wiadomo, a w grupie to już w ogóle raźniej i cieplej, prawda?”

- „Ana, może tak wyjaśnisz w skrócie o co kaman? Tak rozjaśnij delikatnie zanim przejdziesz dalej…”

- „Ok ok, nie podnoś głosu bo się zamknę w sobie, co pewnie niektórym byłoby nawet na rękę...”


Ostatnie wydarzenia związane z naszą przynależnością, jak i brakiem poważania dla chorych zasad, spowodowały lawinę zdarzeń, czy dla nas niekorzystnych? Raczej nie dla nas ;-). Nie ma potrzeby zagłębiać się w szczegóły, czas pokaże. My również jak każdy szanujący się wojownik po jasnej stronie mocy, walczymy ze złem, trzymamy z ludźmi pozytywnymi, bez względu czy chodzą w opasce SR czy RMG i oczywiście nie pozwolimy aby ktoś nam takie chore zasady narzucał. Dla nas przede wszystkim liczą się ludzie wspierający się wzajemnie, mogący na sobie polegać, tak jak podczas biegu np., przede wszystkim sobie ufać. Jeśli tego nie ma, a miejsce zasad moralnych zajmuje presja i manipulacja to co się dzieje? Grupa nie przetrwa, bo grupę tworzą ludzie, formacja cywilna nie wojsko... Trening i wyjazdy na zawody mają być przyjemnością i możliwością poznawania ludzi z różnych formacji, prawda? Prawda. To zrozumiała sprawa dla ludzi otwartych, chcących poznawać opinie o innych biegach, prowadzić dyskusję etc. Dlaczego teraz o tym pisze?W tym artykule zostanie umieszczona rozmowa z dwoma bardzo sympatycznymi facetami, którzy należą do dwóch różnych drużyn Husaria Race Team jak i xRunners i nie sadzę, żeby się pogryźli z tego powodu, że wystąpią tu razem. Rywalizacja swoja droga, ale tylko na zawodach taka wiecie –  zdrowa.

Kto pierwszy? Zaczynamy…

-„Wojtek to dobry sportowiec. Przede wszystkim wytrwale dąży do wyznaczonych przez siebie celów. Wygrał wiele zawodów, ale mimo porażek trzyma się twardo swoich postanowień. Lubi się zabawić, oczywiście w granicach rozsądku. Jest pogodną osobą, która potrafi rozbawić każdego, jak i ma zdolność ratowania innych z różnych opresji”…O kim mowa?

Pamiętam, jak podczas rozmowy z Arturem Surusem, zastanawiałam się o kim chciałabym jeszcze napisać z Husaria Race Team…

- „Morela” - powiedział wtedy Artur

- „Jaka Morela?”

-„Brzoskwinia, ale Morela wszyscy tak  mówimy Wojtkowi, no wiesz na przekór, teraz to Ramirez"

Myślę, ok Wojtek Brzoskwinia - Morela Ramirez, to pisze do chłopaka. Zgodził się bez żadnego problemu i jaki chętny był, a jaki szybki w odpowiedzi ;-)

-„Wojtek powiesz mi co nie co o sporcie? Masz jakieś pasje? Co lubisz i jak spędzasz wolny czas?”

-„Ogólnie nie jestem domatorem i prowadzę aktywne życie, po za biegami z przeszkodami startuje w kolarstwie górskim. Jeździłem długie maratony rowerowe i obecnie lubię sobie robić takie treningi jako uzupełniające. Zaliczyłem w życiu na rowerze wiele gleb i mogę powiedzieć, że pod względem kontuzji i ran to przy nich biegi z przeszkodami to pikuś ;-) Swoje pierwsze szlify w sporcie wyczynowym zacząłem w ramach AZS-u przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, w miedzy czasie trenując sztuki walki. Jeżdżę w ramach Akademickich Mistrzostw Polski i Małopolski na różne zawody z kilku dyscyplin jak biegi przełajowe, lekka atletyka, trójbój siłowy klasyczny jak i ergometr wioślarski. Działam aktywnie na rzecz sportu  na  uczelni też w kwestii treningów jak i pomocy w nich innym chętnym.”

-„Opowiesz mi o ergometrze”?

-„Jasne…Starty zacząłem dla uczelni. Odbywają się one na odcinku 1000m. Biegać mogę szybko, ale ergometr to sport niszowy i jeden z najbardziej wyniszczających mnie fizycznie zawodów. Po przepłynięciu całego dystansu z życiówką 3:09, czuję się gorzej niż po niejednym Spartanie czy Runmageddonie. Dwa lata z rzędu przegrywałem tam podium o sekundę w typach uczelni, ale w tym roku zamierzam powalczyć o jeszcze większe cele. Jeśli ktoś nie wierzy jaki to wysiłek, niech spróbuje, polecam jako jedna z najlepszych maszyn tortur na siłowni.”

-„Sporo masz tych zajawek”

-„Tak, dość napięty grafik przez co zostaje mało wolnego czasu, jednakże gdy już się pojawia to lubię w zaciszu mieszkania oglądnąć fajny film oraz gotować i nawet nie wychodzi mi to źle;-) Jako, że jestem jeszcze młody, siedzenie w domu nie jest raczej dla mnie i lubię ten czas spędzać po za domem z kumplami, czy też pobyć z rodzinką, a jest ona spora. Skutkiem ubocznym startów w biegach jest podróżowanie, które pokochałem i również chciałbym temu poświęcić trochę czasu.”


-„Wojtku, a jak u Ciebie ze wsparciem? Robi to bardziej rodzina czy drużyna?”

-„Największe wsparcie mam od Husaria Race Team i nie raz na zawodach jak już sił nie miałem, oni jako kibice napędzali mnie do szybszego biegu. Rodzina i znajomi dopingują mnie w tym, ale wiadomo jak się nie biega z przeszkodami to trudno jest zrozumieć fenomen zawodów. Moja mama również nigdy mnie nie ogranicza jeśli chodzi o zawody i zawsze mnie wspiera ale czasami wolę jej nie mówić, że jadę na jakiś bieg, bo wiadomo jak to mama, boi się o mnie i martwi czy wrócą cały i zdrowy. Jestem u siebie w rodzinie wyjątkiem w kwestii interesowania się sportem. Na co dzień jestem spokojną osobą co wyniosłem z domu, jednak na treningu wychodzi ze mnie Bestia. Dla mnie motywacją jest również, gdy ktoś mówi, że dzięki mnie ruszył się z kanapy i zmienił swoje dotychczasowe życie.

-„Co do Husarii. Jak to się u Ciebie zaczęło, że akurat ta drużyna właśnie?”

-„Husarie poznałem z nazwy w ogóle w czerwcu 2015 roku po Runmageddonie. Gdy wykręciłem nawet dobry czas, czyli 6 miejsce. Żeby nie było, byłem w tych biegach całkowicie zielony, biegłem bo stwierdziłem, że to może być fajny bieg. Po tym biegu skontaktował się ze mną Ojciec założyciel Husarii, a później na Survival w Katowicach ostatecznie się porozumieliśmy i pierwsza okazja żeby wystartować w jej barwach nastała w Warszawie na Runmageddon hardcore. Co ciekawe, z początku na biegach i treningach najbardziej rzucał się w oczy Koniu, którego wszędzie było pełno, a jego starty z linii startu z tamtego okresu pamiętam jak nigdy. Stwierdziłem wtedy, że to właściwe miejsce dla mnie i tak się wszystko rozwinęło i trwa do dnia dzisiejszego.”

-„Pozostając w temacie startów, powiedz co czujesz gdy tam jesteś, na linii startu?”

-„Na linii startu najważniejsza jest dla mnie koncentracja. Zależy też ona od formy fizycznej i czy na przykład start traktuje treningowo. Im mocniej się czuje to wyciszam myśli, koncentruje się na biegu i taktyce. Czuję obecność przeciwników i publiczności, ale przestaje dla mnie istnieć. Jestem osobą, którą łatwo rozproszyć, więc koncentracja wtedy jest na 100%.”

-„Wojtek masz kobietę? Wybacz, ale może twoje fanki chciałyby wiedzieć?”

-„Obecnie dziewczyny nie mam, ale nie, że to oferta matrymonialna;-) Gdybym miał, to chciałbym, żeby dzieliła i współtowarzyszyła mi na zawodach, a i na pewno chciałbym ją na takie coś namówić. Uważam, że to fajna zabawa i ciekawy sposób spędzania czasu razem.”

-„Dziękuję za tą chwile Ramirez;-) Życzymy Ci powodzenia na biegach i nie tylko. Wiem, że twoim marzeniem jest otwarcie firmy czego również ci Wojtku życzymy.”

-„Dziękuję i Wam również życzę dobrych startów.”


 Lubimy z Gruszką pisać o ludziach z dobrą energią takich jak Artur, Wojtek i …no właśnie. Usłyszałam o grupie xRunners i z tego co wiem zrzeszają niezłych biegowych harpaganów – na podkarpaciu określenie ludzi z pasją i ogromnymi pokładami energii, skierowanej na konkretny kierunek w tym przypadku biegów z przeszkodami. O kim myślimy?

-„Z Krzychem znamy się od 4 roku życia także 22 lata już. W sumie to z Krzysiem bo tak na niego wołamy w gronie znajomych, chociaż zdrobnienie to nie wywodzi się od tego, że jest „miękki”, czy nie potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach, wręcz przeciwnie, jest jedną z najtwardszych osób jakie znam! Odkąd go znam jest uparty i zawzięcie dąży do wybranych przez siebie celów. Pamiętam, że od zawsze mówił jak to chce zostać żołnierzem. Tak jak mówił, tak też się stało - został żołnierzem Wojska Polskiego w jednostce w Koszalinie. Jest prawdziwym przyjacielem i zawsze mogłem na niego liczyć. Wspieramy się nawzajem i mimo wybrania różnych dróg, dalej mamy świetny kontakt ze sobą. Od zawsze wysportowany, pełen pasji, zapału i współzawodnictwa, także nie dziwi mnie fakt, że staje na podium w praktycznie każdym Runmageddonie. Jest kozak!!!” - Piotr, przyjaciel Krzyśka Madejskiego.

-„Cześć, nie znamy się jeszcze, wiadomo;-), ale piszemy z koleżanką Gruszką artykuły na naszego bloga RaceHunters i chciałabym zapytać, czy nie byłoby problemu gdybym zadała ci kilka pytań do jednego z artykułów?"

-„Brzmi to bardzo ciekawie, wiec chętnie odpowiem na pytania…i tak sukces, że mnie znalazłaś bo raczej się nigdzie nie udzielam.”

-„Ile masz lat?”

-„Będzie już 25.”

-„To bardzo młody jesteś, wszystko jeszcze przed tobą? A co z dziewczyną? Masz?”

-„Nie, nie mam, a zaznaczę, że szukam drugiej połówki;-).”

-„Jest z tym problem? Brak czasu?”

-„Czas na pewno nie stanowi tu problemu, zawsze druga osoba jest ponad inne sprawy, po prostu jakoś ciężko znaleźć tą, która przypasuje i oczywiście odwrotnie, standard taki. Może trzeba na koszulkę startową nakleić numer telefonu”

Pomyślałam, że byłoby to niezłe rozwiązanie tylko, że ten facet tak szybko biega, że ten numer mógłby nie zostać zapamiętany;-). Wracając do rozmowy…

-„Krzysiek powiedz mi coś o xRunners, co to za drużyna?”

-„Co mogę powiedzieć? xRunners tworzą ludzie z całej Polski, każdy jest w jakimś stopniu chyba mogę użyć słowa ”uzależniony” od biegania i żądny czegoś więcej, jakiegoś większego wyzwania. Stanowimy zgraną paczkę i organizujemy imprezy drużynowe dla lepszego poznania się i oczywiście relaksu, bo nie samymi treningami człowiek żyje;-) Założyciele grupy, to również biegacze, którzy zawsze biorą czynny udział w zawodach. Panuje u nas bardzo koleżeńska atmosfera i szczerze przyznam, że do lepszej grupy trafić nie mogłem, więc widząc na zawodach nasze barwy śmiało można podejść i pogadać z nami.”

-„Brzmi zachęcająco, a jak to widzi twoja rodzinka i znajomi? Tą zajawkę na biegi?”

-„Powiedziałbym, że zarówno rodzina jak i znajomi dziwią się, że chce mi się tak sponiewierać, ale moje otoczenie nie jest związane ze sportem. Znajomi mają całkiem inne zainteresowania. Wyjątkiem jest mój brat pomimo, że mieszkamy daleko od siebie to zawsze jest ten element rywalizacji braterskiej, więc to jest jeden z elementów motywacji dla mnie.”

-„A jak zmotywowałbyś kobietki do startów i tarzania się błocie?”

-„Drogie dziewczyny, naprawdę będąc spoconą, zmęczoną i ubłoconą wyglądacie bardzo ładnie, nie bójcie się tego.”

-„Niezła motywacja, co i osobiście się do tego przyłączam koleżanki. Jest coś o czym marzysz Krzychu?”

-„…Prywatna wyspa z domkiem, a tak bardziej realistycznie to, żeby zawsze było zdrowie bo bez tego nawet i miliony na koncie na nic się nie zdadzą.”

-„Powiedz mi jaki odczucia masz na linii startu, my już o tym pisałyśmy co czujemy, ale wiadomo każdy widzi to inaczej, jak ty to widzisz?”

-„Linia startu to mocno specyficzne miejsce. Dzień wcześniej, czy nawet w dzień zawodów kompletnie nie myślę o biegu. Wszystko zmienia się gdy już stoję na  tej linii. W głowie pojawiają się różne myśli, począwszy od tego czy dobrze się przygotowałem do startu, jaką taktykę obrać, jak inni są przygotowani. Często na zdjęciach można zobaczyć, że nie uśmiechamy się tylko stoimy w skupieniu i czekamy by ruszyć do boju.”

-„Biegacie w Spartan Race?”

-„Tak, chłopaki mają już zaliczone starty, ja dopiero w tym roku uderzam”

-„W którym będziesz biegł”?

-„Nie jestem w stanie odpowiedzieć teraz, bo wiesz sprawy służbowe mogą nie pozwolić wystartować w określonych terminach, ale gdyby była możliwość, to chciałbym zaliczyć start w Krakowie.”

-„Fajnie, to byś poznał nas i naszą drużynę. Mam jeszcze jedno pytanie”

-„Jasne, słucham.”

-„Należysz do xRunners, ale jeśli nie dasz rady przyjechać na swój trening to czy z inna grupą treningową możesz to robić w swoim mieście?”

-„Oczywiście, na co dzień każdy z nas trenuje w swoich klubach, czy grupach a treningi xRunners nie są obowiązkowe, bo wiadomo nie każdego stać, czy też po prostu nie ma czasu przejechać pół Polski na treningi.”

-„A gdzie one są, te treningi?”

-„Różnie, w styczniu robiliśmy 2 otwarte dla wszystkich w Trójmieście i we Wrocławiu. Kwestia znalezienia odpowiedniego terenu i przeszkód do przeprowadzenia treningu.”

-„Jak uważasz, czy taka przynależność do klubu typu xRunners, Husaria Race Team czy Srtg, powinna dawać możliwość trenowania ludziom również w innych grupach?”

-„Oczywiście, to gdzie się trenuje nie powinno nikomu przeszkadzać. W swoim klubie zwiększam swoje możliwości i na zawodach wtedy mogę godnie reprezentować barwy drużyny.”

Tą jakże istotną dla nas wypowiedzią kończę artykuł o ludziach – pasjonatach sportu, wojownikach na polu walki z przeszkodami i własnymi słabościami. Dla nas prawdziwy wojownik powinien oprócz typowych silnych cech wynikających z tego faktu, powinien również dawać dobry przykład swoim zachowaniem, dawać wsparcie nie tylko fizycznie, ale głównie mentalnie, jak i być wyznawcą zasad nienaruszających morale otaczających go ludzi w grupie lub otoczeniu.

Wszystkim takim właśnie wojownikom życzymy w tym sezonie samych sukcesów w temacie biegów jak i w życiu po za nim. To ważne, żeby był balans pomiędzy tymi dwoma światami, a rodzaj energii jaką w nie wprowadzimy zdecyduje jakiej jakości te światy będą. Powodzenia!!!


 



Przynależność ...

11 lut, 2017, Brak komentarzy


 Pewne okoliczności spowodowały, że czas najwyższy napisać na temat bardzo drażliwy dla wielu, a nas wku...jący, jakim jest przynależność klubowa, jak i głaskanie i wchodzenie w tyłek różnym organizacjom i stowarzyszeniom. Normalnie róbta co chceta, nie obchodzi nas to zbytnio, jednak gdy zaczyna to dotyczyć nas w sensie RaceHunters i naszej pasji jaką jest sport, to już bez reakcji się nie obejdzie. Lata 80 – nasze lata, świat rządził się innymi prawami, ludzie bardziej szczerzy, otwarci, spędzający dużo czasu razem tzw. integracja między osiedlowa pełną gębą. Szwędałam się także po obozach wroga(mieszkam na zatorzu) nie będąc kibicem, jak zawsze neutralna (tą cechę po mnie odziedziczył mój mały mistrzu), miałam i mam do tej pory znajomych wyznających różne poglądy, mających odmienne zdanie, rzecz normalna, prawda? Każdy ma wolną wolę i może robić co chce, gdzie chce i z kim. Nikt nas wtedy nie karcił i nikt nie patrzył  krzywo jak spędzałyśmy czas z ludźmi tak różnymi i uprawiałyśmy sporty w różnych klubach na wielu osiedlach bo i kogo to obchodziło, ważny był fun. Mój wybór moja decyzja w jakim kierunku pójdę. Nikt mi pasji i życia układać nie może, chodź wielu próbowało nie raz, ale szybko tego zaniechali - widocznie wola walki w tym właśnie roczniku jest wyjątkowa i myślę, że nie jedna osoba czytając to wie o co mi chodzi. Tamte lata miały jeszcze coś – pieniądz nie miał takiej władzy nad ludźmi jak teraz, a to wszystko psuje w relacjach międzyludzkich. Możecie strzelić focha, może się wam to nie podobać, możecie właśnie teraz przestać czytać i też fajnie bo dalej miło nie będzie. Macie wolną wolę i decyzyjność, tak? I o to w życiu chodzi, żeby mieć własne zdanie i mówić co się czuje i myśli chociaż nie wszyscy to popierają, ale to tylko tacy, którzy mają problem z samym sobą lub w cholerę kompleksów. Tak jak konstruktywna krytyka - jesteśmy jak najbardziej za, bo wiadomo, nie wszystko wiemy i cały czas się uczymy.

Przynależność klubowa czyli co? Według nas jest to: dobrowolny udział w spotkaniach/treningach grupy ludzi o tych samych poglądach/zajawkach/kierunku w działaniu powtarzam, dobrowolny a co za tym idzie? Uczęszczanie na zajęcia/spotkania/treningi z przyjemności, gdy są ku temu okoliczności(wiadomo różnie bywa - choroba, wyjazd, praca itp.) Bez presji, ponieważ jest to nasz wybór, jednakże czestotliwość takich spotkań może nie być wystarczajaca dla osoby przygotowującej się do np. zawodów, dlatego wydaje nam się zdrowym podejściem branie udziału w treningach z innymi grupami o podobnych pasjach prawda? Wam również czy niekoniecznie? No wlaśnie…Dla nas Srtg Dębica to nasza baza, tu wszystko się zaczęło i trwa do dziś, jednak byłoby to dziwne żeby jeden trening czy nawet dwa z grupą w tygodniu miałby nam wystarczyć. Nie wiemy, może to kwestia naszych charakterów, sposobów na życie jak i doświadczeń, upewnia nas w przekonaniu, że mimo tej naszej przynależności, mamy prawo się rozwijać również gdzie indziej i poznawać inne metody przygotowań. Robimy to z przyjemności, uczęszczamy na treningi grup X,Y,Z, a i dobrze się przy tym bawimy z ludźmi wszelakiego pokroju, ale w tym całym światku widać kto robi to z pasją, kto wspiera bezinteresownie, kto daje  moc do działania na treningach jak i w kwestii bloga. Łączy nas sport ludzie – wydawałoby się kategoria, która jednoczy, a nie dzieli. My to widzimy tak: jeden trener da nam zajebisty trening na tyłek i uda, drugi silne ramiona i lepszą koordynację, trzeci ma dobry dowcip i wie jak psychicznie podnieść nas na duchu przed zawodami, rozumiecie? Tu nie ma miejsca na problem gdzie trenujemy bo my czerpiemy z każdej chwili z nimi cenne wskazówki, aby stać się szybszą, silniejszą i lepszą wersją siebie, czy to jasny przekaz?

Zasada jest prosta drodzy czytelnicy – Neutralność.

Nasz blog to takie archiwum przeżyć, pasji przeróżnych, jak i nasze prywatne galerie, abyście mogli w ten sposób lepiej nas poznać. Powstał z myślą o własnych przygotowaniach do biegów i zawodów Spartan Race. Nas to cieszy i ludzi nam przychylnych mam nadzieję również. My dajemy tą mega pozytywną energię wam, tak po prostu się nią dzielimy za free. Co my z tego mamy? Wiemy, że nasze artykuły was rozśmieszają, rozluźniają, pokazują fajny obraz nas i ludzi, z którymi trenujemy na co dzień jak i dajemy wam na wirtualnej kartce papieru opis treningów i dostępnych możliwości na poprawę kondycji z różnych miejsc w naszej okolicy. My nie dzielimy ludzi na formacje, na dobrych i złych, bo nas to po prostu nie obchodzi - ta chora zajawka na przynależność. Nas interesuje człowiek i jego podejście do innych, jakie zasady wyznaje w swoim życiu, jak traktuje innych itp. Jesteśmy blogiem niezależnym, nie mamy podpisanej umowy z nikim i dla nikogo nie pracujemy. Wspiera nas Spartan Race Poland za co jesteśmy wdzięczne. Ktoś nam mówi : ”Fajnie, tylko strasznie idziecie mocno w kierunku SR”. Wyjaśnię mam nadzieję ostatni raz…Tak Spartan Race – to nasza miłość jak do tej pory, od tego się zaczęła nasza przygoda z biegami przeszkodowymi i nie zamierzamy z tego zrezygnować. Uwielbiamy tą specyficzną atmosferę, tych ludzi tam i te nasze wypady na zawody z Srtg Dębica. Zdecydowanie Spartan Race to miłość od pierwszej przeszkody ;-), jednakże aby się rozwijać i trenować siłę i wytrzymałość na przeszkodach, jesteśmy otwarte na testowanie innych biegów w Polsce. Po to również  aby  porównać jak i napisać recenzje, przekazać wam nasze  doznania odnośnie tego tematu.

Kochamy uprawiać sport, a robić to z ludźmi o podobnym podejściu, to już wprost idealnie.

Jednym z większych obecnie problemów w społeczeństwie jest: „Co inni pomyślą”? My mamy w d*pie czy nas polubią, czy znienawidzą za nasze poglądy, czy sposób bycia.Piszemy i będziemy nadal pisać o rzeczach dla nas istotnych i nikt nie może nam narzucać co na bloga wrzucamy. Jesteśmy przede wszystkim sobą i nikogo nie udajemy, ani nie ulegniemy żadnej presji. Wiemy, że inność jest często niszczona i potępiana, tylko zdążyliście zauważyć ilu wspaniałych artystów czy wynalazców tą swoją odmiennością zmieniło świat? Jest takie powiedzenie „Only dead fish go with the flow ” My jesteśmy w takim razie rzadkim gatunkiem i płyniemy za głosem serca głównie i w kierunku ludzi z pasjami, którzy tymi  zajawkami nas zarażają czego i wam serdecznie życzymy;-)




 


 


 


Linia startu i jej wysokość Adrenalina

9 lut, 2017, Brak komentarzy


Svit Słowacja - 18.02.2017 Spartan Race Sprint - pierwszy nasz bieg po 4 miesiącach posuchy, przerwy w sensie zawodów rzecz jasna. Przez ten okres nikt nie spoczywał na laurach (ok, może w trakcie okresu świątecznego;-), treningi z grupą Srtg Dębica, jak i w swoich klubach fitness każdy z nas może oznaczyć tzw. ptaszkiem jako wypełnione/zaliczone, co niewątpliwie przygotowało nas na rozpoczęcie noworocznej przygody na trasie z przeszkodami. Nie powiem, bo z jednej strony czujemy moc i czekamy już z niecierpliwością na biegi, a z drugiej zima - nie lubimy jej. Szczerze wolałybyśmy biegać w palącym słońcu z twarzą zalaną słoną wodą, ale cóż, medal limited edition ze śnieżynką nas przekonał, a przecież kolekcja musi się powiększać, prawda?


Pisząc ostatni artykuł z udziałem Artura Surusa, padło pytanie o odczucia na linii startu. Tak, wiemy od wielu jak to czują gdy tam stoją, ale same nie zagłębiałyśmy się zbytnio w ten, temat dlatego teraz, gdy do startu tuż tuż, oddamy się chwili przekazując wam nasze doznania:


 Gruszka :

„Niedawno znajomy zapytał mnie dlaczego uczestniczę w Spartan Race? Szczerze nie wiedziałam co odpowiedzieć i jedyne co przyszło mi do głowy to, że tego trzeba spróbować i poczuć i myślę, że albo się to pokocha, albo nie. Ale od początku… Uwielbiam ćwiczyć to wiem na pewno. O Spartan Race słyszałam od znajomych, którzy mnie namawiali i sami uczestniczyli, ale nigdy mnie nie interesowała rywalizacja z innymi i bieganie jak ja to mówię "publicznie", więc odmawiałam i robiłam swoje. To była taka moja "strefa komfortu", ćwiczenia w klubie, najlepiej bez dużej ilości osób obok. Taka monotonia nawet mi odpowiadała i myślałam, że to jest dla mnie. Wszystko zmieniła jednak kontuzja pleców i niestety jedyne zalecenia jakie dostałam od lekarzy to pilates, pływanie itp. czyli delikatnie. Od razu zaznaczam, że uwielbiam sztangę i mogłabym z nią nawet spać hehehe. Ale poważnie ból był, ćwiczyć nie mogłam, a że jestem bardzo uparta to próbowałam to obejść. Odwiedziłam różnych lekarzy i raczej odradzali przy moim kręgosłupie takich ćwiczeń co uwielbiam, a już o Spartanie mogłam zapomnieć. I to chyba był punkt zwrotny. Pomyślałam: O nieeee!!! Nie ma takiej opcji idziemy na całego i zobaczymy jakie będą rezultaty. Ejjj, młoda jestem, organizm wytrzyma! Spartan musi być i się zapisałam na pierwszy wyścig do Koszyc. Czasem lubię rzucać się na głęboką wodę i sprawdzić czy dam radę. Pierwszy wyjazd na sprint do Koszyc nigdy nie zapomnę, atmosfery w autobusie, napięcia, dobrze że większość osób znałam to wsparcie było. Odczucia przed nieznanym na starcie nie da się opisać, ale w skrócie to tak: Co ja tu do cholery robię! Po co mi to było! To nie dla mnie! Zrobię to i na tym koniec! - pomyślałam. Sam bieg była dla mnie przyjemny, taka walka sama ze sobą i z pogodą akurat w tym przypadku. Na mecie co czułam to właściwie mega satysfakcję, ale czegoś mi brakowało, chyba dlatego że nie było to ciężkie dla mnie, właściwie jak bym była na treningu, i już w tedy wiedziałam że to tylko początek mojej przygody ze Spartan Race, że muszę znaleźć to coś. Nie ukrywam, że bez masaży się nie obędzie i biczów wodnych, bo kręgosłup jeszcze nie taki jak powinien, ale już kolejne biegi udowodniły, że to jest moja pasja, a przy dobrym przygotowaniu i regenerowaniu się po wyścigach dam radę nawet "góry przenosić" - Mont Everest czeka. Tak podsumowując czym dla mnie jest bieg to: mega przygoda, poznawanie nowych ludzi z tą samą pasją, sprawdzanie się w każdych warunkach. Każdy z nas jest inny, potrzebuje czegoś innego, ja wiem jedno, dla mnie najważniejsza jest walka sama ze sobą i ze swoimi słabościami, a nie rywalizacja na biegach. Po ostatnich dolegliwościach i kontuzjach szczerze nikt mnie nie zrozumie, nikt nie poczuje tego czego ja czułam, ale nie o to chodzi wspólna pasja powoduje, że czuję moc i siłę od innych i mimo przeszkód wiem, że dam radę zawsze i wszędzie (Bear Grylls dzwoń jak coś), zwłaszcza z takim wsparciem Spartan "


Anka:

"Dla mnie każdy bieg był inny, niby ten sam schemat: race dymne, odliczanie, głośna, energiczna muzyka, jednakże klimat miejsca zawodów inny od poprzedniego. Kwestia ludzi, otoczenia, pogody, samopoczucia. Zawsze jestem niewyspana. Wstaje wtedy ok 4 lub 5 rano, później droga do celu (bus, auto) i jeśli mam tylko możliwość to  słucham muzyki, ona mnie uspokaja i pozwala odpłynąć. Dobre skecze współtowarzyszy podróży też pomagają się rozluźnić, to fakt;-) Docierając na miejsce najważniejsze jest aby zjeść odpowiednio ok 2 godzin przed biegiem, jak i na dłuższą trasę do plecaka spakować to co niezbędne, czyli wodę, żele energetyczne, czekoladę i co tam kto lubi. Odbierasz pakiet startowy i czekasz ale nie w skupieniu, zostajesz dotknięta ładunkami czystej, niewidzialnej, jednakże mega odczuwalnej energii. Gdyby ją można było zobaczyć wypełniałaby każdy centymetr sześcienny powierza. Te wibracje pochłaniają cię całkowicie. Emocje czujesz całym ciałem, a adrenalina zaczyna wypełniać miejsce w krwiobiegu. Wtedy właśnie, ja osobiście nie słyszę wiele, po prostu zaczynam się koncentrować, odcinając się od rzeczywistości. Mam swój świat i jak w zaczarowanym ogrodzie przekraczam granice wkraczając na zupełnie inny teren. Czy o czymś myślę? Tak, o przeszkodach, o trasie samej w sobie. Czy będzie woda i błoto – błoto lubię, z woda różnie ;-0.  Jak jest zimno to chcę jak najszybciej dotrzeć na metę, co czasem jest mobilizujące i daje nawet ciekawy efekt w postaci dobrego miejsca w klasyfikacji (Liberec 24, 3 w swojej grupie wiekowej;-). Pamiętam jak w Krynicy podczas Spartan Beast miałam kontuzje tzw. shin splints (piszczele) i obie nogi w tape, ale wiecie co? Nie czułam żadnego bólu. Może to efekt adrenaliny i podjarania taką trasą, ale nic, zero bólu co daje do myślenia, jak w takich sytuacjach umysł ma wpływ na odczucia ciała;-) Oczywiście  dotarcie do mety świętowaliśmy do dnia następnego ;-)

Czego nie lubię? Odliczania…powoduje u mnie wzrost napięcia, silnej koncentracji i stresu. 5,4,3,2,1 i co? I to tyle, linie startu zostawiasz za plecami, a przed tobą niewiadoma - trasa zagadka usłana znakami zapytania co do kwestii przeszkód. Zazwyczaj biegłam z kimś, z Krzyśkiem lub ekipą i tak lubię, bo dajemy sobie wsparcie jak np. krzyczę :”Krzysiek, jesteś?”- „Jestem”  i odwrotnie. Napędzamy się wzajemnie, dopingujemy na przeszkodach to na pewno jest przyjemne w Spartan Race. Zbliża ludzi, pogłębia przyjaźnie itp. Jest jedna rzecz, której się nauczyłam podczas biegów: wewnętrzny dialog z samą sobą. Może się wam wydać to dziwne, ale to mój sposób na przeszkody - ”Ana spokojnie, dasz rade tylko wyrównaj oddech skoncentruj się na uchwycie i się ku*wa nie spiesz – niech czekają”. Tak to mniej więcej wygląda (dobrze, że nie bredzę pod nosem, bo pewnie w kaftanie by mnie z trasy zgarnęli;-)"


W tym sezonie wiele bardzo ekscytujących biegów, które z pewnością opiszemy, aby wam te nasz doznania przedstawić tak, że zamykając oczy poczujecie zapach lasu, którym pobiegniemy, smak błota na ustach, w którym zanurkujemy jak i dźwięk medali, które na klacie zawiesimy…Ach to zajebiste uczucie gdy trzymasz w ręku medal, patrzysz na niego i się cieszysz jak obłąkany, tak obłąkany z radości, że zdobyłeś go dzięki własnej pracy podczas przygotowań, że wiara w siebie doprowadziła cię do linii mety, a przy tym dobrze się bawiłeś spędzając czas z ludźmi dzielącymi razem z tobą pasje.


 Przyjdź, stań na linii startu i… no właśnie, ciekawe co ty poczujesz? Opowiesz nam kiedyś o tym?


 

Do zobaczenia w sezonie 2017


 


Elite - drugie oblicze wojownika cz.I

4 lut, 2017, Brak komentarzy


Co by tu robić jutro…

-„Gruszka jedziemy do kina? Assassin’Creed, pasuje ci? Nie wiesz co to?”

Widać, że Marta nie gra na konsoli, ale spokojnie na pewno po tym artykule przyjdzie do mnie i jak to „prawdziwa kobieta” weźmie w dłoń…pada i pozwoli sobie wejść w  świat wirtualnych doznań;-)

Wracając rano po zabiegu kosmetycznym dość inwazyjnym (wyglądałam jakby mnie podrapało stado kotów) zarezerwowałam bilety na wieczór…”Randka” z Gruszką, tego jeszcze nie było.

My, 100 chłopa na sali i Assassin’Creed.

...Dzięki przełomowej technologii Callum Lynch doświadcza przygód swojego przodka, asasyna Aguilara, żyjącego w XV-wiecznej Hiszpanii. Wkrótce podejmuje walkę z potężnymi templariuszami …

Główną rolę gra tu fajny koleś (coś dla kobiet;-)

Co wg nas znaczy „fajny”??

 

  • Inteligentny w rozmowie
  • Przystojny
  • facet z "jajami"
  • Dobrze włada …mieczem w tym przypadku;-)
  • Jest pewny siebie
  • Odważny, waleczny 

 Jednakże każdy superbohater ma też drugie oblicze, taki bonus - dodatek do jego „niesamowitości”- skromność i autentyczność na co dzień.

Każda z nas zna niejednego takiego pana, do którego albo wzdycha, albo jeździ za nim na zawody/mecze lub w skrajnych przypadkach wystaje pod oknem jego sypialni i nawołuje jego imię, ale powtarzam w skrajnych, także jak to Gruszka mawia ”ten tego..  na luzaczku drogie panie”. Nasz bohater Asasyn, ma zdolność „wtapiać się” w swojego przodka, aby walczyć ze złem. Dzięki temu te dwa światy, wojownika i zwykłego śmiertelnika umiejętnie się przeplatają, a sam bohater czerpie z nich wiedzę niezbędną do  wykorzystywania swoich umiejętności także na co dzień.

Wiecie czym się zajmujemy na zawodach Spartan Race. Pokonujemy przeszkody, prawda? Robimy to na miarę sił i możliwości. Każdy ma inny cel do "zaliczenia’’ na biegach jak np:

- walka ze sobą i swoimi słabościami

- wyzwanie dla ciała i ducha

- forma spędzenia wolnego czasu

- zdobywanie miejsc w klasyfikacji open/elite

Ile ludzi tyle różnych powodów, ale każdy jest ważny bo prowadzi do linii mety ;-)

Biegnąc, wielokrotnie zastanawiałyśmy się kim są ci z fali Elite. No tak, wy przecież możecie nie wiedzieć co to jest Elite. Spieszę więc z tłumaczeniem.

Na zawodach Spartan Race każda fala rusza co 15 minut. W jej skład wchodzi 250 zawodników.  Jako pierwsze ruszają właśnie fale Elite (men, women) - zrzeszają one najszybszych i najbardziej wytrzymałych zawodników z całego świata. To tak w skrócie …

Szczerze mówiąc nie raz myślałam kim są, a gdybym miała z nimi kontakt to już w ogóle jakaś abstrakcja!!! Byli niedostępni w moim ówczesnym momencie życia i tak by zostało gdyby nie nasza kolejna pasja - nasz blog, która idealnie zazębia się z innymi zajawkami.

I tak oto pewnej nocy (tak w nocy są najlepsze pomysły a podświadomość nie ma takiej kontroli i dzięki temu dzieją się magiczne rzeczy) powstał w mojej głowie artykuł, a raczej jego zarys.

W czasach gdzie światem rządzi Fejm, a w zarządzie zasiada SelfieChallenge Day i Spinacz(nie mamy nic przeciwko jeśli zachowamy częstotliwość na odpowiednim poziomie), warto byłoby pokazać, że tzw. gwiazdorstwo nie uderzyło im do głowy, że mają normalne życie, zainteresowania, rodziny itp. Pokazać taką „ludzką twarz” zawodników Elite, tak to było to. Metodą losową i trochę z pomocą osób trzecich wybrałyśmy kilku facetów, wojowników, którzy w biegach Elite mają spore doświadczenie i niesamowite osiągnięcia również na arenie międzynarodowej. Jak to ktoś mi bliski mówi, że mam zdolność wywierania wpływu na otoczenie - oczywiście pozytywne, ”zaatakowałam” chłopaków, przedstawiłam zestaw pytań do artykułu i spodobało się. Największy problem był nie z tekstem, ale z wyborem zdjęcia ;-) Myślałam, że tylko kobiety tak mają, a tu proszę, zaskoczenie. Jednak z jednej gliny wszyscy ulepieni jesteśmy.


XrunnersSrtg KrakówHusaria Race Team - to kluby, do których przynależą. Takie miejsca, które traktują jak drugi dom. Mają tam przyjaciół, razem wyjeżdżają na zawody gdzie dają sobie wsparcie, ale też wspólnie spędzają wolny czas również poza zawodami. Wiecie, to jest piękne, jak ludzi zbliża sport, jak wzajemnie zarażają się pasją, dzielą się doświadczeniem, aby wzajemnie przekraczać granice wytrzymałości i budować solidne schody do świata OCR.


Husaria Race Team – drużyna marzeń? Na pewno jedna z wielu, która ma w swoich szeregach zawodników uzyskujących niezwykle sukcesy na polu biegów z przeszkodami. Stanowią zgraną ekipę trenujących razem zapaleńców, czym dają przykład, że chcieć to móc. Wizerunek Husarii jednak jest mylnie odbierany przez osoby postronne, jako miejsce niedostępne głównie dlatego, że kojarzy się z ludźmi o ponadprzeciętnych zdolnościach biegowych. Wspólne treningi, dobra zabawa na wyjazdach i wsparcie jakim siebie obdarzają, potrafi mimo wszystko zachęcić do bliższych kontaktów z nimi.


Przeglądając zdjęcia na funpage Husaria Race Team, w oczy jako pierwszy rzucił mi się Koniu-Artur Surus. Sympatyczny facet o blond czuprynie i szerokim uśmiechu.

-"Koniu jest bardzo wesołą osobą. Duszą towarzystwa. Jest z nami prawie od początku. Dzięki jego pracy jesteśmy w tym miejscu co obecnie. Świetny przyjaciel, kompan podróży, wspaniały człowiek, ale beznadziejny kierowca. Każdy wyjazd na zawody czy inne eventy są legendarne. Nie da się nudzić. Można przytaczać tutaj wiele historii, ale warto się skupić na tej najważniejszej czemu Artur jest koniem. Pewnego razu wybraliśmy się przed spartanem w Krynicy w 2015 roku na trening na Jaworzynę Krynicką. Artur prowadził trening i nie zważając na innych pognał szlakiem 15 km nie patrząc czy ktoś jest za nim. Gdy się odwrócił nie było już nikogo. Jak koń Rafał hasał hasał hasał aż do  "porzygu"- Piotr Zabiegaj twórca Husarii Race Team.

Od niego bije fajna energia - pomyślałam. Nie zastanawiając się długo podjęłam decyzję, że Artur będzie jednym z przypadków mojej inwigilacji;-) Podczas rozmowy wyraził zgodę na wywiad, a ja przedstawiłam mu zestaw pytań. Wiem, że najtrudniej jest pisać o sobie i tu tez łatwo nie było. Wywiad wywiadem gdyby był o zawodach czy wynikach czyli tzw. suche fakty, ale sytuacja robi się trudniejsza, gdy trzeba napisać elementy z życia poza biegami.

- „Pasja poza biegami masz jakąś?”

-"...Spartanka, konkret. Sprecyzuj, czy pasją jest to co robię w wolnym czasie, czy może inna taka zajawka”.


Doszliśmy wspólnie ;-), że bierzemy pod uwagę również zainteresowania Artura, te które go cieszą, dają mu odprężenie jak i możliwość zdobywania doświadczeń wszelkiego typu.

 -„Dobra dajesz, ja notuję, pasuje ?”

-„Uspokój się, czekaj. Dobra to tak…”

- " Z aktywnych form spędzania czasu to zdecydowanie wspinaczka, a raczej buldering. Jakiś czas temu złapałem zajawkę, chodziłem bardzo nieregularnie, ale teraz już uczęszczam systematycznie. Wiesz, i spodobało mi się to i jest to też moja jednostka treningowa, także łączę przyjemne z pożytecznym. Walczę tam z „problemami” co spać mi czasem nie pozwalają. Na kolejny trening wracam na ten sam bald i próbuję na nowo, i tak ciągle, aż do skutku. Powiem Ci szczerze, że to uczy cierpliwości i pokory, a trening przy tym wspaniały, nie raz z zajebiście spompowanymi łapskami się wraca do domu. Tenis stołowy też należy do jednej z form spędzania wolnego czasu. Najbardziej lubię w to grać z bratem, mamy podobny poziom gry, stąd walka zawsze jest zacięta.  Wiesz,  gdyby całkiem „wyłączyć ‘’ ten dział sportowy to lubię  chodzić do kina, przede wszystkim na filmy sensacyjne, wojenne – czyli na takie, gdzie króluje akcja. Ogromny ekran i dobre nagłośnienie w kinie chyba po to ewidentnie jest, nie dla jakichś love story, obyczajowych itp., ale dla filmów, gdzie króluje akcja, efekty specjalne, strzelaniny, wybuchy, pościgi itd. W przeszłości miałem zajawkę na sklejanie modeli samolotów (to dopiero uczy cierpliwości), która z czasem została zawieszona, jednakże nie powiem, ale powrót do tego to tylko kwestia czasu. Książki o tematyce wojenne, kryminalnej i historycznej również znajdują w z moim życiu odpowiednią pozycję. Bardzo lubię oglądać, czy to w Internecie, czy na kanałach typu Discovery, programy o tematyce technicznej, coś typu: inżynieria ekstremalna, niesamowite konstrukcje czy ekstremalne maszyny. Od małego fascynowały mnie takie rzeczy, co też sprawiło, że chciałem zostać inżynierem. Wiesz bardzo lubię słuchać muzyki, wypełnia ona każda sferę mojego życia. Mam takie swoje ulubione zespoły, których muzyka opisuje mnie, a ich utwory dobre są na każdy nastrój”.


-„Ok, a powiedz mi proszę jak wygląda u Ciebie sytuacja ze wsparciem, mam na myśli zawody. Czy masz kogoś takiego? Jak to wygląda ze strony rodziny/przyjaciół?"

-„Jeśli chodzi o rodzinę, to wsparcie daje mi głownie brat, który też prowadzi aktywny tryb życia, jak również biega, stąd pewnie zrozumienie mojej pasji i uczestnictwa w zawodach. Reszta rodziny raczej jest zdania, że powinienem usiąść na tyłku, bo inaczej kiedyś zrobię sobie krzywdę. Ogromne wsparcie przychodzi jednak ze strony drużyny, oraz znajomych ze świata biegów z przeszkodami nawet nie związanych z moim teamem. Jakiś czas temu pojawiła się pewna osoba, która motywuje mnie, daje mi kopa do działania, za co jestem jej wdzięczny.”


-" Co czujesz, gdy stajesz na linii startu?"

-"Gdy stoję na linii startu zawsze w mojej głowie przewijają się 3 rzeczy. Jak rozpocząć, czy od początku „z kopyta”, czy może na spokojniej i jaka będzie taktyka biegu. Warunki atmosferyczne, jak ogromny mają wpływ na moje ściganie i czy pokonanie przeszkód będzie bardzo utrudnione. No i te kilka z nich, newralgicznych, czy znowu pojawią się na trasie, czy tym razem przejdę je bez problemu. Wraz z momentem rozpoczęcia końcowego odliczania gwałtownie wzrastają emocje. Z jednej strony chcesz, aby się ono skończyło, bo w pewien sposób przeraża, z drugie zaś, nie chcesz, bo boisz się tego co nastąpi, gdy już zamilknie. W samym momencie startu czas zwalnia, a wręcz zatrzymuje się na ułamek sekundy, by w mgnieniu oka przyspieszyć. Ruszamy, niczym wojownicy na walkę z naturą, przeszkodami, przeciwnikiem i z samym sobą."


-„…Arturze?”


-„Tak ,Anno?”


-„Czy jest ktoś, kogo uważasz za wzór do naśladowania lub za coś szczególnego go cenisz?”


-”Wiesz, nie mam w sumie takiego autorytetu np. ze świata sportu, ale kimś, kto mi szczególnie imponuje jest mój tata - człowiek pracowity za co szczerze go cenię i szanuję. Poza tym sam raczej wyznaczam nowe ścieżki, chodzę tam gdzie inni nie chodzą, robię rzeczy, których inni nie robią…Sam chciałbym być autorytetem dla innych ludzi, kimś kogo zechcą naśladować”


-„Dobrze wiec drogi kolego, skoro tak to daję ci szansę, jako pierwszemu odpowiedzi na kolejne pytanie. To też jest jeszcze nie przetarta przez nikogo droga, dlatego idealnie, że padło na ciebie. Odpowiada?”


-„Słucham”


-„Jak krótko zachęcisz kobiety do biegów  i startów w zawodach - taki oto challenge dla Ciebie".


-„Ok. Drogie panie, pokażcie, że macie charakter, a ten kto wymyślił pojęcie ”słaba płeć” grubo się mylił. Poza tym to chyba fajne uczucie dokopać  niejednemu facetowi na zawodach? Mam rację Spartanka?

-„Tak.. Koniu"


-„Dziękuję za chwile, którą mi poświeciłeś. A, jeszcze jedno. Masz jakieś marzenie, takie wyjątkowe? Jest coś takiego?”


-„Poczekaj…tak, życie bez stresu. To byłoby coś. Mało osiągalne, ale skoro marzyć nic nie kosztuje to czemu nie spróbować?”


-„Cieszę się, że chociaż wirtualnie mogłam Cię poznać Arturze. Może kiedyś uda się nam poznać Ciebie osobiście jak i twoich kolegów z drużyny – może wspólny trening? A właśnie, wiesz do artykułu zwerbowałam jeszcze kogoś z Husaria Race Team”


-„Kogo? Mów mi tu!!!”


-„… cierpliwość to wyjątkowy dar, a ja daję ci możliwość obcowania z nim w najbliższym czasie…”


-„W takim razie czekam, Anka Spartanka"

                             https://www.facebook.com/KONIU-OCR-Runner-881549208629810/



 

 

 

 

 

 

 

 


Gimnastyka - Łukasz Gębara

2 lut, 2017, 3 komentarze

Gimnastyka. Hmmm... Kiedy zobaczyłam tego typu zajęcia w grafiku naszego klubu fitness jakoś nie pajałam chęcią spróbowania tej formy aktywności fizycznej. Myślałam sobie eee to nie dla mnie, niech inni się wykazują i szczerze wybierałam inne zajęcia. Jak wiecie jesteśmy otwarte na różne formy aktywności i wystarczyła rozmowa z Łukaszem - naszym trenerem od gimnastyki i nie tylko, żeby przyjść raz i zobaczyć jak to wygląda. Już po pierwszych zajęciach mój pogląd na gimnastykę się zmienił i to co zobaczyłam na zajęciach to wrażenie mega pozytywne. Łukasz Gębara to facet bardzo pozytywny i tryskający energią. Ma pasję i do tego umie ją przekazać. Jest to odpowiednia osoba na właściwym miejscu. Bardzo polecam i życzę wszystkim takich trenerów w swoich klubach. Uwielbiam fanatyków i dlatego przekazuję pałeczkę tej osobie. Łukasz!! Nie wiem skąd czerpiesz inspiracje, ale rób to co robisz dalej. Oto kilka słów od niego o gimnastyce, może was też przekona do spróbowania:-)

"Gimnastyka - jedno słowo miliony skojarzeń. To nie tylko sposób na poprawę mobilności, siły, sprawności, gibkości oraz wytrzymałości, ale również wspaniałe narzędzie budowania doskonałej maszyny z własnego ciała. Jej interdyscyplinarność pozwala jej być królową wszystkich sportów, ponieważ w każdym sporcie podwaliny budowane są właśnie na niej. Widzicie pewnie często ludzi huśtających się na drążkach i robiących pewne elementy gimnastyczne na latarniach czy drążkach - tak dokładnie w Street Workout również można ją spotkać. Sam zaczynałem od akrobatyki ale zawsze z opadniętą szczeną oglądałem zmagania gimmnastyków na Olimpiadach. To było niesamowite jak ci goście są zbudowani i jakie rzeczy potrafią wyrabiać z własnym ciałem.

 Panuje mylne skojarzenie, że gimnastyka to "salta" i "przewroty", podczas gdy metodyka gimnastyczna jest jedną z najlepszych metod nauki na świecie. Jest to absolutnie coś dla każdego, od zupełnie początkującego do totalnego wyjadacza. Jeśli twoim celem jest bycie najlepszą wersją siebie i pokonanie każdej przeszkody niezależnie gdzie i jak, to będzie to świetny trening dla ciebie lub jego uzupełnienie. W gimnastyce duży nacisk kładziemy na rozwinięcie siły mięśniowej, ale nie jest pomijane przy tym procesie wzmacnianie również tkanek łącznych naszego ciała - czyli stawów, więzadeł i ścięgien. Dopiero pełen pakiet pozwala cieszyć się bezkontuzyjnym i w pełni efektywnym treningiem. Druga sprawa to fakt stawiania na odpowiednie rozciągnięcie i mobilność kluczowych stawów człowieka. W takiej konfiguracji macie pewność, że rozwijacie się kompletnie. Patrząc moimi oczyma na dzisiejsze biegi przeszkodowe mogę bez problemu powiedzieć, że chodząc na gimnastykę, czy też ćwicząc Street Workout większość przeszkód nazwijmy to siłowych, będzie dla was błahostką (lina, przejścia w zwisie po kółkach, wspinanie się na przeszkody itd). Wszędzie tam gdzie potrzebujecie potężnej siły górnej części ciała będziecie zaskoczeni jak po pewnym czasie treningów pewne rzeczy ulegną ułatwieniu. Kluczem jednak jest technika i spora doza samozaparcia jeśli chcecie wchodzić na naprawdę ciężkie elementy. Do tego was serdecznie zachęcam, aby zgłębiać te tajniki, być lepszą wersją siebie, a na pewno silniejszą.  Ale moment moment, ktoś zaraz powie, że nóg nie robimy. Robimy, robimy stawiamy tutaj jednak dużo na poprawę skoczności i siłę eksplozywną (generowania jej w jak najkrótszym czasie np. skok dosiężny). Taki trening z kolei pozwoli wam pokonywać wszelkie przeszkody z łatwością i z wręcz kocią gracją, a nadal wasza dolna część ciała będzie piekielnie silna! Więc jeśli szukacie zajęć, które zrobią z was lepsze i przede wszystkim sprawniejsze maszyny to gimnastyka jest świetnym pomysłem!" - Łukasz