Linia startu i jej wysokość Adrenalina
Svit Słowacja - 18.02.2017 Spartan Race Sprint - pierwszy nasz bieg po 4 miesiącach posuchy, przerwy w sensie zawodów rzecz jasna. Przez ten okres nikt nie spoczywał na laurach (ok, może w trakcie okresu świątecznego;-), treningi z grupą Srtg Dębica, jak i w swoich klubach fitness każdy z nas może oznaczyć tzw. ptaszkiem jako wypełnione/zaliczone, co niewątpliwie przygotowało nas na rozpoczęcie noworocznej przygody na trasie z przeszkodami. Nie powiem, bo z jednej strony czujemy moc i czekamy już z niecierpliwością na biegi, a z drugiej zima - nie lubimy jej. Szczerze wolałybyśmy biegać w palącym słońcu z twarzą zalaną słoną wodą, ale cóż, medal limited edition ze śnieżynką nas przekonał, a przecież kolekcja musi się powiększać, prawda?
Pisząc ostatni artykuł z udziałem Artura Surusa, padło pytanie o odczucia na linii startu. Tak, wiemy od wielu jak to czują gdy tam stoją, ale same nie zagłębiałyśmy się zbytnio w ten, temat dlatego teraz, gdy do startu tuż tuż, oddamy się chwili przekazując wam nasze doznania:
Gruszka :
„Niedawno znajomy zapytał mnie dlaczego uczestniczę w Spartan Race? Szczerze nie wiedziałam co odpowiedzieć i jedyne co przyszło mi do głowy to, że tego trzeba spróbować i poczuć i myślę, że albo się to pokocha, albo nie. Ale od początku… Uwielbiam ćwiczyć to wiem na pewno. O Spartan Race słyszałam od znajomych, którzy mnie namawiali i sami uczestniczyli, ale nigdy mnie nie interesowała rywalizacja z innymi i bieganie jak ja to mówię "publicznie", więc odmawiałam i robiłam swoje. To była taka moja "strefa komfortu", ćwiczenia w klubie, najlepiej bez dużej ilości osób obok. Taka monotonia nawet mi odpowiadała i myślałam, że to jest dla mnie. Wszystko zmieniła jednak kontuzja pleców i niestety jedyne zalecenia jakie dostałam od lekarzy to pilates, pływanie itp. czyli delikatnie. Od razu zaznaczam, że uwielbiam sztangę i mogłabym z nią nawet spać hehehe. Ale poważnie ból był, ćwiczyć nie mogłam, a że jestem bardzo uparta to próbowałam to obejść. Odwiedziłam różnych lekarzy i raczej odradzali przy moim kręgosłupie takich ćwiczeń co uwielbiam, a już o Spartanie mogłam zapomnieć. I to chyba był punkt zwrotny. Pomyślałam: O nieeee!!! Nie ma takiej opcji idziemy na całego i zobaczymy jakie będą rezultaty. Ejjj, młoda jestem, organizm wytrzyma! Spartan musi być i się zapisałam na pierwszy wyścig do Koszyc. Czasem lubię rzucać się na głęboką wodę i sprawdzić czy dam radę. Pierwszy wyjazd na sprint do Koszyc nigdy nie zapomnę, atmosfery w autobusie, napięcia, dobrze że większość osób znałam to wsparcie było. Odczucia przed nieznanym na starcie nie da się opisać, ale w skrócie to tak: Co ja tu do cholery robię! Po co mi to było! To nie dla mnie! Zrobię to i na tym koniec! - pomyślałam. Sam bieg była dla mnie przyjemny, taka walka sama ze sobą i z pogodą akurat w tym przypadku. Na mecie co czułam to właściwie mega satysfakcję, ale czegoś mi brakowało, chyba dlatego że nie było to ciężkie dla mnie, właściwie jak bym była na treningu, i już w tedy wiedziałam że to tylko początek mojej przygody ze Spartan Race, że muszę znaleźć to coś. Nie ukrywam, że bez masaży się nie obędzie i biczów wodnych, bo kręgosłup jeszcze nie taki jak powinien, ale już kolejne biegi udowodniły, że to jest moja pasja, a przy dobrym przygotowaniu i regenerowaniu się po wyścigach dam radę nawet "góry przenosić" - Mont Everest czeka. Tak podsumowując czym dla mnie jest bieg to: mega przygoda, poznawanie nowych ludzi z tą samą pasją, sprawdzanie się w każdych warunkach. Każdy z nas jest inny, potrzebuje czegoś innego, ja wiem jedno, dla mnie najważniejsza jest walka sama ze sobą i ze swoimi słabościami, a nie rywalizacja na biegach. Po ostatnich dolegliwościach i kontuzjach szczerze nikt mnie nie zrozumie, nikt nie poczuje tego czego ja czułam, ale nie o to chodzi wspólna pasja powoduje, że czuję moc i siłę od innych i mimo przeszkód wiem, że dam radę zawsze i wszędzie (Bear Grylls dzwoń jak coś), zwłaszcza z takim wsparciem Spartan "
Anka:
"Dla mnie każdy bieg był inny, niby ten sam schemat: race dymne, odliczanie, głośna, energiczna muzyka, jednakże klimat miejsca zawodów inny od poprzedniego. Kwestia ludzi, otoczenia, pogody, samopoczucia. Zawsze jestem niewyspana. Wstaje wtedy ok 4 lub 5 rano, później droga do celu (bus, auto) i jeśli mam tylko możliwość to słucham muzyki, ona mnie uspokaja i pozwala odpłynąć. Dobre skecze współtowarzyszy podróży też pomagają się rozluźnić, to fakt;-) Docierając na miejsce najważniejsze jest aby zjeść odpowiednio ok 2 godzin przed biegiem, jak i na dłuższą trasę do plecaka spakować to co niezbędne, czyli wodę, żele energetyczne, czekoladę i co tam kto lubi. Odbierasz pakiet startowy i czekasz ale nie w skupieniu, zostajesz dotknięta ładunkami czystej, niewidzialnej, jednakże mega odczuwalnej energii. Gdyby ją można było zobaczyć wypełniałaby każdy centymetr sześcienny powierza. Te wibracje pochłaniają cię całkowicie. Emocje czujesz całym ciałem, a adrenalina zaczyna wypełniać miejsce w krwiobiegu. Wtedy właśnie, ja osobiście nie słyszę wiele, po prostu zaczynam się koncentrować, odcinając się od rzeczywistości. Mam swój świat i jak w zaczarowanym ogrodzie przekraczam granice wkraczając na zupełnie inny teren. Czy o czymś myślę? Tak, o przeszkodach, o trasie samej w sobie. Czy będzie woda i błoto – błoto lubię, z woda różnie ;-0. Jak jest zimno to chcę jak najszybciej dotrzeć na metę, co czasem jest mobilizujące i daje nawet ciekawy efekt w postaci dobrego miejsca w klasyfikacji (Liberec 24, 3 w swojej grupie wiekowej;-). Pamiętam jak w Krynicy podczas Spartan Beast miałam kontuzje tzw. shin splints (piszczele) i obie nogi w tape, ale wiecie co? Nie czułam żadnego bólu. Może to efekt adrenaliny i podjarania taką trasą, ale nic, zero bólu co daje do myślenia, jak w takich sytuacjach umysł ma wpływ na odczucia ciała;-) Oczywiście dotarcie do mety świętowaliśmy do dnia następnego ;-)
Czego nie lubię? Odliczania…powoduje u mnie wzrost napięcia, silnej koncentracji i stresu. 5,4,3,2,1 i co? I to tyle, linie startu zostawiasz za plecami, a przed tobą niewiadoma - trasa zagadka usłana znakami zapytania co do kwestii przeszkód. Zazwyczaj biegłam z kimś, z Krzyśkiem lub ekipą i tak lubię, bo dajemy sobie wsparcie jak np. krzyczę :”Krzysiek, jesteś?”- „Jestem” i odwrotnie. Napędzamy się wzajemnie, dopingujemy na przeszkodach to na pewno jest przyjemne w Spartan Race. Zbliża ludzi, pogłębia przyjaźnie itp. Jest jedna rzecz, której się nauczyłam podczas biegów: wewnętrzny dialog z samą sobą. Może się wam wydać to dziwne, ale to mój sposób na przeszkody - ”Ana spokojnie, dasz rade tylko wyrównaj oddech skoncentruj się na uchwycie i się ku*wa nie spiesz – niech czekają”. Tak to mniej więcej wygląda (dobrze, że nie bredzę pod nosem, bo pewnie w kaftanie by mnie z trasy zgarnęli;-)"
W tym sezonie wiele bardzo ekscytujących biegów, które z pewnością opiszemy, aby wam te nasz doznania przedstawić tak, że zamykając oczy poczujecie zapach lasu, którym pobiegniemy, smak błota na ustach, w którym zanurkujemy jak i dźwięk medali, które na klacie zawiesimy…Ach to zajebiste uczucie gdy trzymasz w ręku medal, patrzysz na niego i się cieszysz jak obłąkany, tak obłąkany z radości, że zdobyłeś go dzięki własnej pracy podczas przygotowań, że wiara w siebie doprowadziła cię do linii mety, a przy tym dobrze się bawiłeś spędzając czas z ludźmi dzielącymi razem z tobą pasje.
Przyjdź, stań na linii startu i… no właśnie, ciekawe co ty poczujesz? Opowiesz nam kiedyś o tym?
Do zobaczenia w sezonie 2017